Najnowsze wpisy


Kiedy kończy się miłość ?
Autor: matka1379
Tagi: związek   małżeństwo   rozczarowanie  
03 czerwca 2016, 13:38

Dokładnie pamiętam dzień w którym po raz pierwszy zobaczyłam mojego męża.

Nigdy nie wierzyłam w miłość od pierwszego wejrzenia. Zawsze uważałam, że to bzdury stworzone na potrzeby romantycznych filmów czy książek ale to co wówczas poczułam można właśnie do takiego uczucia porównać. Nie był to pierwszy chłopak, który zwrócił na siebie moją uwagę ale nigdy wcześniej ani później do nikogo nie poczułam czegoś takiego. Nawet nie potrafię tego opisać ale było to "jak grom z jasnego nieba". Jakby czas się nagle zatrzymał. Spojrzał na mnie a mnie przeszedł prąd i już wiedziałam, że to ten jeden jedyny.

Jesteśmy już 16 lat po ślubie. Dla jednych dużo dla innym mało. Jak pewnie w każdym związku tak i u nas zdarzały się dobre i złe momenty. My przez te 16 lat przeszliśmy tyle, ze można by było obdzielić kilka związków. No ale nie o tym chciałam dziś pisać...

Teraz po tych 16 latach mam wrażenie, że z wielkiego uczucia jakie w moim mężu kiedyś rozbudziłam nie zostało nic albo bardzo mało.

Nie ma czułości i wsparcia. Jest rozczarowanie i zniechęcenie. Kiedyś powiedział mi, że już go nie pociągam jako kobieta. Fakt po ciążach i w związku z brakiem czasu zaniedbałam się i przytyłam. Nie mam tez tyle pieniędzy by wyglądać tak jak wtedy kiedy się poznaliśmy. Na pierwszym miejscu zawsze stawiam potrzeby dzieci i męża, potem dom cała reszta i na końcu ja. Moja przyjaciółka opierdziela mnie za to i wiem, że ma racje ale nie potrafię tego zmienić.

Zawsze to ja przytulam się i staram o to by znaleźć wspólny temat do rozmowy ale coraz częściej napotykam na mur. Nie mam już siły starać się i walczyć za nas dwoje o ten związek. Nie tak wyobrażałam sobie moje życie. Zresztą mój mąż pewnie też inaczej.

Patrząc z perspektywy czasu mój mąż zyskał na związku ze mną większą pewność siebie, rozwiną się. Zawsze powtarzam mu, że da radę, że jet super. Nigdy nie mówię mu czegoś co może mu sprawić przykrość. To nie jest tak, że jak się kłócimy to mu nie jeżdżę po pagonach ale zawsze to kontroluję. Natomiast moje pomysł są zawsze bombardowane, zawsze coś jest nie tak, coś można poprawić. Z pewnej siebie kobiety, którą poznał jest zahukana kura domowa, na której głowie jest praca, dom, dzieci. Nic go nie interesuje a mimo to nadal wszystko jest źle. Zawsze robię za mało, nie to co trzeba lub nie tak jak trzeba.

Kocham go. Jestem tego pewna ale jak nazwać jego uczucia do mnie. Tego nie wiem. Z pewnością wina leży tez po moje stronie. Przyznaje nie jestem bez wad. Też mam swoje ciemne strony ale wydaje mi się, że staram się bardziej nić on.

Piekę ciasta, gotuję, piorę. I jeszcze nigdy nie usłyszałam dziękuję. Na urodziny zawsze jest tort własnej roboty – nigdy nie podziękował. Nigdy nie usłyszałam, że ładnie wyglądam, że coś dobrze zrobiłam, że coś jest smaczne. Zawsze jest jakieś ale. Zawsze coś.

Mamy przed sobą jeszcze całe życie...

Jeśli tak właśnie będzie wyglądać to nie wiem czy dam radę dłużej to ciągnąć...

Jak to zmienić? Czy tak jak radzi moja przyjaciółka być bardziej oziębłą... ? Postawić w końcu na siebie...Nie przejmować się jego opinią...

Ale jak to zrobić? Jak każdy chce być i czuć się kochana... Pragnę być przytulana... Chcę słyszeć, że jestem super, że to zrobiłam dobrze a tamto super. A jak coś mi nie wyjdzie to nic następnym razem się uda a nie” A nie mówiłem”.

Teraz jak próbuję z nim o tym porozmawiać to mam wrażenie, że mówimy w innych językach. Wyrzucamy z siebie wzajemne pretensje z tą tylko różnicą, że ja zastanawiam się nad jego słowami a on moje puszcza mimo uszu...

Czy to już koniec miłości ? Czy to już po wszystkim? Czy może koniec był wcześniej a ja go przegapiłam, a to co jest teraz jest tylko konsekwencją. Gdzie popełniłam błąd? Czy dawałam z siebie za dużo? Czy za mało?

Mam nadzieję, że uda się to jakoś posklejać, że jest dla nas szansa, że jeszcze będzie między nami ta chemia jak kiedyś. Może nie taka sama ale podobna. Będę wracać do domu zadowolona i szczęśliwa, że ktoś na mnie czeka. Mój mąż też będzie wracał do domu zadowolony i uśmiechnięty a nie skrzywiony, za karę...